Pięknego i ciepłego październikowego dnia spotkaliśmy się naszymi “skrzydlatymi” rodzinami na ognisku na pewnej prawie dzikiej działce w celach integracyjno-zabawowych.
Namacalne owoce tego spotkania:
- parę kilko więcej z powodu pysznych sałatek, ciast, ciastek, kiełbasy z ogniska itp.
- parę zachrypniętych gardeł z powodu radosnych śpiewów przy dźwiękach gitary, tudzież harmonijki;
- po wypiciu paru kartonów soków o różnych smakach oraz 1,5 litra wody marki Cisowianka oficjalnie przeszliśmy na “ty”;
- kilka par zmoczonych dziecięcych skarpetek w okolicznym strumyku;
- jeden szczęśliwie zakończony przypadek dogoterapii;
- mnóstwo wypalonego chrustu.
Mam nadzieję, że to nie ostatnie takie spotkanie. Marzy mi się następne ognisko połączone np. z kuligiem w aurze zimowej (w okolicy jest kilka stadnin, hodowców koni).
Iza Konasiuk